Nasze czasy obfitują w dostatek: uginające się sklepowe półki, przepiękne witryny i kolorowe, przykuwające wzrok opakowania to standard, do którego przyzwyczajony jest każdy przeciętny konsument. Czasy, w których na półkach stał tylko ocet, a słodyczami nazywano czekoladopodobne wyroby, dawno minęły. A to właśnie jakoś wtedy, gdy siermiężny PRL zastąpił raczkujący kapitalizm, zaczęła się era spożywczych i kulinarnych substytutów, a także produkcji wszystkiego na masową skalę. Co tu dużo kryć – jedzenie w dużej mierze przestało być jedzeniem, a zaczęło być co najwyżej doskonale udającą je podróbką. Jak wyszli na tym konsumenci, sami wiemy, bo przekonujemy się o tym w sklepach i restauracjach każdego dnia.

Chleb od babci i lody jak przed wojną

Chyba nikt, kto kiedykolwiek spróbował prawdziwego, robionego na zakwasie i pieczonego w tradycyjnym piecu chleba, nie sięgnie już po pszennopodobny wytwór z supermarketu lub pieczone na szybko bułki z ciasta głęboko mrożonego, które po 2 godzinach smakują jak tektura. Spulchniacze, polepszacze, zagęstniki, barwniki i zamienniki może i poprawiają wygląd pieczywa, ale jednocześnie odbierają mu to, co najcenniejsze: wartości odżywcze i zdrowotne. Dlatego – co widać zwłaszcza w większych miastach, gdzie jest duża konkurencja na rynku – piekarnie, które pieką tradycyjnie, według dawnych receptur, są oblegane. Jeśli jakiś fotoreporter potrzebowałby sfotografować kolejkę, wie, że musi iść pod dobrą piekarnię. Jeśli nie będzie w niej kolejki to znaczy, że albo wysprzedali już na ten dzień wszystko albo…trafił pod złą piekarnię.

Wielkie pole do popisu producentom, którzy chcą ciąć koszty, daje także branża cukiernicza. Sztuczne barwniki, słodziki i dodatki są po prostu dużo droższe niż zastosowanie prawdziwych cukrów, owoców i bazowych komponentów. Co jest stosowane np. w produkcji lodów na masową skalę? Wystarczy spojrzeć na etykiety większości lodów oferowanych w supermarketach. Rzadko który ze składników jest naturalny. A właśnie zdrowych i naturalnych produktów szukają świadomi klienci.

Dlatego boom przeżywają też miejsca, w których sprzedaje się naturalnie produkowane lody. Tak jest np. w punktach sieci Choice. Kolejki są tam standardem. Marka działa od 2011 roku i jako jedna z pierwszych w Polsce postawiła na wyłącznie naturalne składniki i ręczną produkcję, oferując lody i praliny. – Mleko, śmietanka, owoce, orzech, przyprawy i naturalne dodatki. Skład naszych lodów jest prosty, ale tajemnica tkwi w najwyższej jakości składnikach. U nas czekolada to czekolada, a wanilia to wanilia. Nie oszukujemy, nie udajemy. I klienci to wiedzą – mówi Marta Załęska, dyrektor zarządzająca MJM Group, która jest właścicielem marki Choice.

MJM, mający sieć sześciu marek i restauracje rozrzucone po całej Polsce wie, że aby utrzymać się na rynku, trzeba dawać ludziom to, czego szukają. – Trend związany ze zdrowym odżywianiem trwa od lat i ma się coraz lepiej, a nas to tylko cieszy – mówi Marta Załęska. – Ludzie czytają etykiety, dopytują sprzedawców. Chcą dostawać produkty zdrowe, bezpieczne, bez sztucznych składników. Wiedzą, że zdrowe odżywianie po prostu gwarantuje zdrowie. Dlatego starannie dobieramy dostawców i kontrolujemy składniki. Nasze pistacje do lodów sprowadzamy z Włoch, bo uważamy je za najlepsze. Podobnie jest z czekoladą z Belgii. Mleko i owoce kupujemy w Polsce. Jakość i sprawdzone pochodzenie to podstawa.

Czy takie działanie się opłaca? – W produkcji nasze lody czy czekolada są drogie, ale nie odbijamy sobie tego na kliencie i dajemy mu przystępną cenę. Na pewno więc zarabiamy na tym mniej, niż producentowi w fabryce, produkującemu z gorszych składników i na masową skalę. Ale oferujemy zdrowy, naturalny produkt, a to dla nas najwyższa wartość – dodaje Marta Załęska.

Czekoladziarnio-lodziarnie Choice można dziś znaleźć we Wrocławiu, Legnicy, Świdnicy, Kaliszu, Jeleniej Górze, Chojnicach i Pile, a od maja także w Mielcu, w powstającej właśnie Galerii Aviator.

Szprycowane mięso

W czasach żywnościowych fałszerstw i podróbek dobry szef kuchni musi umieć odróżnić prawdziwe mięso od naszprycowanego chemicznymi miksturami i zdrowe warzywa od tych pędzonych sztucznie na szkodliwych dla człowieka nawozach i odżywkach.

Na co dzień o zakupy w Road American Restaurant we wrocławskim Sky Tower dba Zbigniew Kowalczyk, szef kuchni restauracji. – Samemu trudno zweryfikować, czy mięso ma jakieś chemiczne dodatki lub czy jest czymś naszprycowane, dlatego jesteśmy bardzo restrykcyjni, jeśli chodzi o dostawców. Jeżdżę po nie w zaufane miejsca, osobiście. Podczas przygotowywania posiłków jesteśmy równie restrykcyjni: nie dodajemy do mięs żadnych ulepszaczy, bazujemy na naturalnych przyprawach.

Jakość steków i burgerów doceniają klienci restauracji, którzy lubią tu jeść i mimo bardzo dużych porcji, serwowanych w Road, nawet po obfitym posiłku nie mają uczucia ciężkości w brzuchu. – Dobre jakościowo jedzenie po prostu łatwo się trawi, a nasz organizm podpowiada nam, co jest dla niego dobre – mówi Zbigniew Kowalczyk.