Chodzi oczywiście o zupki, obiadki i deserki przygotowywane dla dzieci. Tak, tak, to te z wyselekcjonowanych, najlepszych warzyw i owoców. Nastała moda na gotowe dania dla dzieci. Polecają mamy, polecają pediatrzy. Niektórzy wręcz zalecają - bo po co się męczyć, kiedy można kupić takie zdrowe i dobre. A dzieci podobno nie chcą jeść tego, co mama zrobi w domu. Bo ze "słoiczka" jest lepsze, bo zdrowsze, bo szybciej... itp.. No więc, dlaczego?

Po pierwsze - jakość.
Nie łudźmy się, że "słoiczek" pełen warzyw i mięska czy też owoców, poddany procesowi pasteryzacji jest zdrowszy, niż to co sami przygotujemy w domu. Czy warzywa, owoce i mięso, które "leżą" w takim słoiczku przez rok albo i dłużej (takie są daty przydatności do spożycia), będą bardziej wartościowe, niż te które przyniesiemy z targu i podamy dzieciom dziś lub nawet za tydzień. Czy coś, co ma tak długą datę przydatności do spożycia, zawiera jeszcze jakieś witaminy i składniki odżywcze?

Po drugie - smak.
Nie wiem czy któraś mama próbowała "słoiczki", ja będąc w szpitalu z dzieckiem musiałam przez 3 dni dokarmiać je gotowymi posiłkami (szpitalne jedzenie i te sprawy). Powiem wam, że niezależnie czy był to rosołek z kluseczkami, czy dyniowa z kurczakiem, dania te smakowały niemalże identycznie. Tak samo mdłe i bez smaku (zaznaczam tutaj że gotując dla dzieci, nie dodaję soli ani cukru do posiłków).

Po trzecie - cena.
Cena jednego posiłku waha się od 4 do nawet 9 złotych. Pomyślmy ile warzyw (dobrej jakości) kupimy za tą cenę. Wliczając w to koszt przygotowania (prąd, woda) i tak wyjdziemy na plusie.